Przejdź do głównej zawartości

Polska - Holandia - hmmm..

Polska rozegrała przeciwko Holandii mecz, który – choć nie był jeszcze „mitem założycielskim” kadry Jana Urbana – z pewnością zapadnie kibicom w pamięć jako najbardziej kompletny występ drużyny za jego kadencji. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1, ale sam rezultat w tym przypadku mówi najmniej. O wiele więcej zdradził styl gry, indywidualne postawy zawodników i emocje, które przez pełne 90 minut buzowały zarówno na murawie, jak i wśród fanów.

---

PEWNY POCZĄTEK, GORZKA WERYFIKACJA W BRAMCE

Choć część kibiców wciąż z rezerwą podchodziła do decyzji Urbana o postawieniu na Kamila Grabarę, pierwsza połowa dawała nadzieję na stabilny występ bramkarza. Zwłaszcza że konkurencja – Kacper Tobiasz daleki od optymalnej dyspozycji oraz dawno niewidziany w formie Bartłomiej Drągowski – nie zostawiała selekcjonerowi wielkiego pola manewru.

Jednak to, czego można było obawiać się najbardziej, wydarzyło się po przerwie. Przy golu na 1:1 Grabara fatalnie obliczył tor lotu dośrodkowania, opuszczając bramkę i zostawiając ją praktycznie pustą. Błąd, który kosztował Polaków utratę prowadzenia i dodał wody do młyna krytykom bramkarza.


---

KAPITAN Z ODDECHU LEGENDY

Robert Lewandowski, często oskarżany w ostatnich miesiącach o „hamowanie” gry kadry, tym razem odegrał rolę zupełnie inną. To po jego świetnym dograniu polska drużyna wyprowadziła kontratak zakończony przepiękną bramką. Kapitan nie tylko nie zatrzymywał akcji – nadawał jej tempo i pewność, których w kadrze tak długo brakowało.


---

ZACHWYTY NA SKRZYDŁACH I NOWE POLSKIE TALENTY

Jednym z największych zwycięzców tego meczu był Jakub Kamiński. Skrzydłowy imponował formą fizyczną, dynamiką i pewnością w dryblingu. Nawet podwójne krycie nie było w stanie zatrzymać go w kluczowych momentach. To był mecz „mega kota”, jak zgodnie przyznawali kibice.

Drugim bohaterem okazał się Jan Ziółkowski – zawodnik, którego dojrzewanie piłkarskie przebiega w tempie błyskawicznym. Jeśli utrzyma obecny rozwój, realne stają się wizje jego przyszłości w Realu Madryt czy w angielskiej elicie. Szczególnie imponowało to, jak razem z Mattym Cashem neutralizował holenderskich skrzydłowych. Dyscyplina taktyczna i pewność siebie – jak na piłkarza tak młodego – zadziwiająca.


---

DRUGA POŁOWA – UPADEK TEMPA I KONTROWERSJE SĘDZIOWSKIE

O ile pierwsza połowa mogła budzić optymizm, o tyle w drugiej uwidoczniły się słabości Polaków. Między 70. a 90. minutą gra Polaków wyraźnie siadła pod względem kondycyjnym. Mimo starań rezerwowych, szczególnie aktywnego Jakuba „Grosika” Błaszczykowskiego, zmiany nie odmieniły obrazu gry.

W tym czasie na pierwszy plan wysunęła się praca sędziego, która wzbudziła ogromne kontrowersje. Holendrzy – według polskich kibiców – powinni zobaczyć przynajmniej kilka żółtych kartek więcej. Zwłaszcza denerwowały teatralne upadki Memphisa Depaya, który reagował na każdy kontakt, jakby został brutalnie zatrzymany.


---

ATMOSFERA, EMOCJE I NADZIEJE NA PRZYSZŁOŚĆ

Choć mecz nie przejdzie do historii jako przełomowy, to był najlepszym występem kadry Urbana. Polacy zaprezentowali się jak drużyna, która naprawdę ma ambicje – nawet jeśli ta ambicja dzisiaj oznacza „walczyć o trzecie miejsce w grupie na Mundialu”.

Spotkanie oglądane w restauracyjnych warunkach – choć nietypowe – okazało się pełne emocji. Zwycięstwo nad przeciętną dziś Holandią było na wyciągnięcie ręki, ale remis nie zabrał kibicom nadziei, że ta drużyna się rozwija.

A jeśli Polacy faktycznie wywalczą awans w barażach i trafią w grupie na Curaçao… memiczne cytaty ze „Świata według Kiepskich” mogą stać się narodowym językiem kibicowania.


---

Wnioski?
Ta kadra jeszcze nie jest wielka. Ale zaczyna wyglądać jak drużyna, której warto kibicować. A to już coś.

Bartosz Tyszko

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polonia Warszawa mistrzem Polski CLJ! „Nie zatrzymujemy się” – emocje po wielkim finale

To był wieczór przy Konwiktorskiej 6, który na długo zostanie w pamięci zawodników, trenerów i kibiców Polonii Warszawa. W drugim finałowym spotkaniu Centralnej Ligi Juniorów zespół Czarnych Koszul pokonał Raków Częstochowa 3:1 (wynik dwumeczu 4:1 dla Polonii) i sięgnął po tytuł mistrza Polski U-17! Zagrali jak na mistrzów przystało – z charakterem, spokojem i… boiskowym sprytem. Przeciwnik długo utrzymywał się przy piłce, próbował konstruować akcje, ale to Polonia była bezbłędna pod bramką. Dwa szybkie ciosy w drugiej połowie ustawiły mecz, a czerwonej kartki w końcówce nikt w stołecznym zespole się nie przestraszył. Byli zdeterminowani, skoncentrowani i konsekwentni. Antoni Kapusta, Polonia Warszawa – Daliśmy dwa ciosy, strzeliliśmy dwie bramki. I co? Mamy mistrza! – mówił po meczu Antek Kapusta , strzelec jednej z bramek. – To było moje marzenie i jestem bardzo dumny z drużyny. Z siebie też. Jedność, skuteczność, charakter Wielką wagę do kolektywu podkreśla...

„To jeszcze do mnie nie dociera” – Mateusz Grudziński po mistrzostwie Polski z Polonią Warszawa U-17

 W niedzielę drużyna Polonii Warszawa U-17 przypieczętowała tytuł mistrza Polski, pokonując Raków Częstochowa w dwumeczu finałowym. Jednym z kluczowych bohaterów tego sukcesu był bramkarz Mateusz Grudziński, który nie tylko skutecznie dowodził defensywą, ale też zachował zimną krew w najważniejszych momentach sezonu. Tuż po końcowym gwizdku porozmawialiśmy z nim o emocjach, drodze do tytułu i planach na przyszłość. Mateusz, przede wszystkim gratulacje z naszej strony. Mistrz Polski – jakie to uczucie? MG: Dla mnie to jest niemożliwe, jeszcze to do mnie nie dociera. Jesteśmy bardzo zadowoleni z drużyny, cały rok na to pracowaliśmy. I na pewno się na tym nie zatrzymamy – będziemy dalej pracować na kolejne mistrzostwo. Czy spodziewałeś się aż tak trudnego meczu z Rakowem? MG: Szczerze? Spodziewałem się trudniejszego. Myślałem, że będzie bardziej wyrównane spotkanie, ale wyszło dobrze – zagraliśmy swoje i wygraliśmy zasłużenie. Jak wyglądała dzisiaj komunikacja z obro...

Marazm Legii, Lech zrobił wynik w Warszawie

Trzy gorzkie wnioski po klasyku Legia Warszawa - Lech Poznań, który odwiedziłem: Goncalo Feio - Bartosz Tyszko / SOPA Images 1. Trzy razy N - nuda, nuda, nuda.  To miał być hit kolejki, a wyszło… El Classico z Temu - w dodatku częściej przyprawiający o głośne ziewanie niż realny zachwyt. Zero jakości po obu stronach przez większość meczu, Lech w pierwszej połowie grał z zaciągniętym hamulcem ręcznym - czego nie powinna robić drużyna napierająca na fotel lidera w walce o mistrzostwo Polski.  Joel Pereira - Bartosz Tyszko / SOPA Images Legia za to też miała problem z wychodzeniem poza swoją połowę - jeśli trafiała się jakaś kontra to albo strzał był niecelny, albo końcowe podanie było za mało precyzyjne - a szkoda. Dariusz Szpakowski, słynny komentator sportowy mawiał kiedyś, że “niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”. Niestety, ale zemściły się one na Legii na tyle, że w 78’ minucie Ali Gholezadeh skarcił Warszawską drużynę strzelając zza pola karnego, z...