Przejdź do głównej zawartości

Legia Warszawa – Banik Ostrava. Emocje, oprawy i thriller do końca

Autor: Bartosz Tyszko | zoomnastadion.pl

Na wstępie – dlaczego ten tekst pojawia się dopiero teraz?


Podczas meczu pracowałem w roli fotografa, a że prywatnie sympatyzuję z Legią Warszawa, postanowiłem obejrzeć spotkanie jeszcze raz, na chłodno. Chciałem uniknąć emocjonalnej „pompki” i zapewnić Wam możliwie obiektywną relację. Bo o obiektywizm tu chodzi, czyż nie?

Kibicowska gorączka

To nie był zwykły mecz oprócz tego, że były to eliminacje Europejskich pucharów. Atmosfera na trybunach przypominała raczej rywalizację derbową niż spotkanie towarzyskie. Baník Ostrava od lat przyjaźni się z GKS-em Katowice, dlatego czescy kibice byli wspierani przez liczną grupę fanów z Górnego Śląska.

Goście zaprezentowali dwie oprawy – pierwszą, podkreślającą zgodę między klubami przy użyciu rac, oraz drugą z napisem Chachari w barwach klubowych: białe balony w górnej partii choreografii, niebieskie w dolnej.

Legia odpowiedziała transparentem: „chuligani z bazaru, když Legia chce bitku”


Hasło to nawiązywało do nieudanej ustawki między ultrasami obu ekip. Szczegóły pozostają niejasne – każda ze stron przedstawia własną wersję wydarzeń.


Przewaga, gol nieuznany… i cios od rywala

Legia od samego początku dominowała. Jean-Pierre Nsame trafił do siatki, ale gol został anulowany z powodu pozycji spalonej. Mimo przewagi to Baník otworzył wynik – po serii szybkich podań i odrobinie przypadku, Erik Prekop pokonał Kacpra Tobiasza.

Walka o wyrównanie trwała przy głośnym, chwilami bardzo dosadnym dopingu legionistów. Z powodu zamknięcia trybuny „Żylety”, najbardziej zagorzali kibice przenieśli się na trybunę wschodnią, z „Staruchem” prowadzącym doping z gniazda.

Kapustka błyszczy, Nsame wyrównuje

Po przerwie mecz się wyrównał. Obie drużyny stworzyły groźne sytuacje. Przełom przyniosła akcja Bartosza Kapustki, który idealnym podaniem obsłużył Nsame – a ten doprowadził do wyrównania.


Kilka minut później Legia poszła za ciosem. W 74. minucie Ryoya Morishita ruszył lewym skrzydłem, mijając obronę Baníka. Jego uderzenie z ostrego kąta niefortunnie przeciął Karel Pojezny, kierując piłkę do własnej bramki.


Karny, który nic nie zmienił

Po stracie drugiej bramki Baník Ostrava rzucił się do ataku. Szansą na doprowadzenie do dogrywki był rzut karny – ale David Buchta nie zdołał pokonać Tobiasza.

Legia przetrwała napór i awansowała do kolejnej rundy, gdzie zmierzy się z AEK-iem Larnaka – teoretycznie mniej wymagającym rywalem niż czeski Baník.

Transferowy ślad: Komar w AEK-u

Warto dodać, że do AEK-u trafił niedawno Kewin Komar – były bramkarz Puszczy Niepołomice, który był bohaterem kontrowersji związanych z incydentem w Wiśniczu Małym. Jednak że zoomnastadion.pl nie jest tabloidem – zostawmy ten temat. Sportowo: Komar ma warunki i potencjał, więc życzę mu powodzenia. Informację o transferze przedstawił sam były klub Komara, ww. Puszcza Niepołomice w dniu wczorajszym w swoich social mediach.

---

Bohaterowie wieczoru


Bartosz Kapustka – mózg środka pola. Świetnie się ustawiał, odbierał kluczowe piłki, a jego asysta przy bramce na 1:1 była majstersztykiem. Jeśli to był jego jeden z ostatnich meczów w Legii jak mówią media różnej maści – odchodzi z klasą.

Jan Ziółkowski – niemal perfekcyjny występ. Pewne odbiory, skuteczne wślizgi, fizyczna przewaga. Jeden z cichych bohaterów meczu, co zresztą potwierdzają pozytywne recenzje w sieci.

Nie mogę też nie wspomnieć choćby jednym zdaniem o Jean Pierre Nsame.
Kameruńczyk odżył pod nowymi sterami klubu, przywództwem Edwarda Iordanescu. Może i jego wypłata jest kosmiczna (bo jest, nie oszukujmy się) - ale jeśli gra w taki sposób, strzela bramkę za bramką to szybko się ta inwestycja zwróci. 

Na minus? Rafał Augustyniak.
Choć nie zagrał fatalnie, nie rozumiem entuzjastycznych ocen eksperta TVP Sport - Roberta Podolińskiego. Z mojej perspektywy – zarówno fotograficznej, jak i przy powtórce – był momentami zbyt wolny i mało zwrotny. Widać to było także w pierwszym meczu w Ostravie. Na tle szybszych rywali wyglądał, jakby dźwigał dodatkowy ciężar, np. worki kartofli przyczepione do ciała.

---

Podsumowanie

To był prawdziwy piłkarski thriller – pełen emocji na trybunach i boisku.
Na szczęście dla warszawskich kibiców, zakończony happy endem.

Legia gra dalej. Oby tak samo skutecznie – ale z nieco mniejszym stresem.

__________
Materiały fotograficzne użyte w materiale są mojego autorstwa. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polonia Warszawa mistrzem Polski CLJ! „Nie zatrzymujemy się” – emocje po wielkim finale

To był wieczór przy Konwiktorskiej 6, który na długo zostanie w pamięci zawodników, trenerów i kibiców Polonii Warszawa. W drugim finałowym spotkaniu Centralnej Ligi Juniorów zespół Czarnych Koszul pokonał Raków Częstochowa 3:1 (wynik dwumeczu 4:1 dla Polonii) i sięgnął po tytuł mistrza Polski U-17! Zagrali jak na mistrzów przystało – z charakterem, spokojem i… boiskowym sprytem. Przeciwnik długo utrzymywał się przy piłce, próbował konstruować akcje, ale to Polonia była bezbłędna pod bramką. Dwa szybkie ciosy w drugiej połowie ustawiły mecz, a czerwonej kartki w końcówce nikt w stołecznym zespole się nie przestraszył. Byli zdeterminowani, skoncentrowani i konsekwentni. Antoni Kapusta, Polonia Warszawa – Daliśmy dwa ciosy, strzeliliśmy dwie bramki. I co? Mamy mistrza! – mówił po meczu Antek Kapusta , strzelec jednej z bramek. – To było moje marzenie i jestem bardzo dumny z drużyny. Z siebie też. Jedność, skuteczność, charakter Wielką wagę do kolektywu podkreśla...

„To jeszcze do mnie nie dociera” – Mateusz Grudziński po mistrzostwie Polski z Polonią Warszawa U-17

 W niedzielę drużyna Polonii Warszawa U-17 przypieczętowała tytuł mistrza Polski, pokonując Raków Częstochowa w dwumeczu finałowym. Jednym z kluczowych bohaterów tego sukcesu był bramkarz Mateusz Grudziński, który nie tylko skutecznie dowodził defensywą, ale też zachował zimną krew w najważniejszych momentach sezonu. Tuż po końcowym gwizdku porozmawialiśmy z nim o emocjach, drodze do tytułu i planach na przyszłość. Mateusz, przede wszystkim gratulacje z naszej strony. Mistrz Polski – jakie to uczucie? MG: Dla mnie to jest niemożliwe, jeszcze to do mnie nie dociera. Jesteśmy bardzo zadowoleni z drużyny, cały rok na to pracowaliśmy. I na pewno się na tym nie zatrzymamy – będziemy dalej pracować na kolejne mistrzostwo. Czy spodziewałeś się aż tak trudnego meczu z Rakowem? MG: Szczerze? Spodziewałem się trudniejszego. Myślałem, że będzie bardziej wyrównane spotkanie, ale wyszło dobrze – zagraliśmy swoje i wygraliśmy zasłużenie. Jak wyglądała dzisiaj komunikacja z obro...

Marazm Legii, Lech zrobił wynik w Warszawie

Trzy gorzkie wnioski po klasyku Legia Warszawa - Lech Poznań, który odwiedziłem: Goncalo Feio - Bartosz Tyszko / SOPA Images 1. Trzy razy N - nuda, nuda, nuda.  To miał być hit kolejki, a wyszło… El Classico z Temu - w dodatku częściej przyprawiający o głośne ziewanie niż realny zachwyt. Zero jakości po obu stronach przez większość meczu, Lech w pierwszej połowie grał z zaciągniętym hamulcem ręcznym - czego nie powinna robić drużyna napierająca na fotel lidera w walce o mistrzostwo Polski.  Joel Pereira - Bartosz Tyszko / SOPA Images Legia za to też miała problem z wychodzeniem poza swoją połowę - jeśli trafiała się jakaś kontra to albo strzał był niecelny, albo końcowe podanie było za mało precyzyjne - a szkoda. Dariusz Szpakowski, słynny komentator sportowy mawiał kiedyś, że “niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”. Niestety, ale zemściły się one na Legii na tyle, że w 78’ minucie Ali Gholezadeh skarcił Warszawską drużynę strzelając zza pola karnego, z...